Piesiewicz uderza w Nitrasa po decyzji Orlenu. "Mogą być perturbacje przy wyjeździe na igrzyska"

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz

Spór pomiędzy Sławomirem Nitrasem a Radosławem Piesiewiczem zaognia się z każdym tygodniem i już dziś poważnie zagraża polskim sportowcom. Po wycofaniu się ze sponsorowania przez Orlen PKOl musi szukać pieniędzy na wysłanie kadry na igrzyska.

W tym artykule dowiesz się o:

Stawka jest naprawdę duża, bo jeśli władze Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie zdołają znaleźć nowych sponsorów, to możemy mieć poważny problem ze sfinansowaniem wylotu olimpijczyków na najbliższe zimowe igrzyska do Mediolanu (6-22 lutego 2026 roku). Nowym sponsorem PKOl zostało niedawno zarządzane przez polityków PiS województwo lubelskie, a we wtorek ma zostać przedstawiony kolejny, ale to wciąż może być za mało.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: W sobotę pojawił się pan na Gali Mistrzów Sportu, a na sali obecny był także minister sportu Sławomir Nitras. Mieliście okazję, by porozmawiać?

Radosław Piesiewicz, prezes PKOl: Jeśli tylko spotkam ministra Nitrasa, to uścisnę mu dłoń i będę życzył sukcesów w 2025 roku. Na razie... nie było takiej okazji. Żałuję, bo chętnie przypomniałbym mu, by rozpisał wreszcie konkursy dla związków sportowych.

Takimi komentarzami raczej nie obniża pan temperatury sporu.

To nie ja jestem inicjatorem tego sporu. Jeśli ktoś za wszelką cenę próbuje upolitycznić polski sport, to już jego problem. Zaznaczam jednak, że mamy już styczeń, a związki sportowe wciąż nie wiedzą, ile pieniędzy otrzymają w tym roku. To są kluczowe informacje potrzebne do normalnego funkcjonowania tych organizacji. A przecież w wielu dyscyplinach ruszają przygotowania do najważniejszych imprez. To są sprawy, którymi minister powinien zająć się teraz priorytetowo.

Największe problemy i tak ma jednak PKOl. Ostatnio ze wspierania was zrezygnowała spółka Orlen, a to już kolejny duży sponsor, który zdecydował się zrezygnować ze współpracy. To sprawia, że obecnie nie macie już ani jednego sponsora wśród spółek Skarbu Państwa.

To pierwszy taki przypadek w historii PKOl i to najlepiej pokazuje absurd działań ministra Nitrasa. Warto dodać, że nie jesteśmy dotowani z budżetu państwa, a pieniądze na organizację wyjazdów na kolejne igrzyska PKOl otrzymywał do tej pory od sponsorów.

ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"

Jak się dowiedzieliśmy, powodem rezygnacji Orlenu ze współpracy były niejasności w finansach komitetu, a także kontrowersje wokół pana wynagrodzenia. Co pan na to?

Dla mnie to niebywałe, że ktoś może mieć problem z tym, że za swoją pracę pobieram wynagrodzenie. Mam umowę o pracę i nie widzę w tym nic sensacyjnego. Trudno mi zrozumieć, dlaczego coś takiego ma być przeszkodą dla sponsorów w finansowaniu PKOl. Moim zdaniem ta sprawa ma podłoże polityczne i to po prostu kolejna niedotrzymana obietnica ministra Nitrasa. Obiecywał przecież, że decyzje sponsorów nie będą podejmowane uznaniowo na zasadzie klucza politycznego. Jeżeli chodzi o Orlen, to po prostu skończyła się nasza umowa.

Czytaj też: Klamka zapadła. Nitras ogłosił koniec finansowania PKOl

Cały czas słychać jednak o kolejnych kontrowersjach z finansami PKOl, więc może jednak spółki mają konkretne powody, by wycofywać się ze współpracy z panem.

To absurdalne. Zadam pytanie: na czym te spółki opierają swoje wnioski? W pismach, które otrzymaliśmy od tych spółek, były jedynie same ogólniki, bez zarzutów dotyczących finansowania PKOl. To mnie utwierdza w przekonaniu, że decyzje o wycofaniu miały podłoże całkowicie niemerytorycznie.

Czy obawia się pan tego, co wyniknie z kolejnych kontroli?

Jestem zupełnie spokojny. W ostatnich miesiącach jesteśmy bez przerwy kontrolowani przez różne instytucje. Na razie minister sportu jest chyba mocno zawiedziony efektami, bo przecież najbardziej skandalicznym odkryciem jest to, że mam umowę o pracę. Żadna kontrola nie wykazała nieprawidłowości. Szczerze mówiąc, czekam na zakończenie wszystkich kontroli, by móc je przedstawić. Jestem przekonany, że wnioski pokontrolne potwierdzą to, co mówimy od miesięcy. PKOl jest zarządzany prawidłowo, a w całej akcji nie chodzi o dobro sportu, a jedynie uzyskanie kontroli nad wszystkimi związkami sportowymi.

Czy realny jest scenariusz, że przez wojenkę ministerstwa z PKOl na zimowe igrzyska do Mediolanu w 2026 roku nie pojadą wszyscy zawodnicy z kwalifikacjami, bo będziecie musieli maksymalnie ciąć koszty? To będzie minikadra olimpijska?

Takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. Robimy wszystko, by znaleźć pieniądze i zapewnić polskim sportowcom pełen komfort. Zresztą już 7 stycznia przedstawimy kolejnego dużego sponsora. To będzie polska firma, która wspomoże nas finansowo (już wiadomo, że sponsorem PKOl została firma Kram). Wciąż są firmy, które widzą potencjał marketingowy we współpracy z PKOl. Już wcześniej dostaliśmy wsparcie od województwa lubelskiego. Oczywiście mogą być perturbacje przy wyjeździe na kolejne igrzyska, ale pracujemy, by poradzić sobie z tym problemem.

Mówi pan, że wszystko jest dobrze, ale przecież medaliści olimpijscy wciąż nie otrzymali obiecanych nagród za medale. Od zakończenia igrzysk w Paryżu minęło już prawie pięć miesięcy.

Zgodnie z harmonogramem obiecaliśmy sportowcom, że pieniądze trafią na ich konta do końca lutego. Zapewniam, że wywiążemy się z tego zobowiązania. Wypłata nagród nie jest zagrożona.

Ostatnio prezydent Andrzej Duda odesłał nowelizację ustawy o sporcie do Trybunału Konstytucyjnego. Domyślam się, że pan cieszy się z takiej decyzji prezydenta?

Niestety, w tej ustawie były także zapisy niezgodne z polską konstytucją, a także zapisy, które mogły zmierzać do upolitycznienia polskich związków sportowych.

Czytaj też: Nitras reaguje na doniesienia ws. Piesiewicza. "Jaskrawy dowód"

Co ma pan na myśli?

W wielu federacjach konieczna byłaby powtórka wyborów raptem kilka miesięcy po poprzednich. Jestem przekonany, że podczas nich byłyby naciski polityczne na osoby, które miałyby się znaleźć w zarządach. Moim zdaniem właśnie o to chodziło w tym pomyśle. Niezależnie od tego, wiele związków musiałoby zwołać walne zgromadzenie, by znowelizować swoje statuty, a także - co w skali Europy jest rozwiązaniem kuriozalnym - przygotowywać wybory przedstawicieli zawodników kadry narodowej do zarządów związków, choć sama ustawa nie definiuje ani pojęcia zawodnika, ani pojęcia kadry narodowej.

Ustawa miała wprowadzić parytety w zarządach związków sportowych, wprowadzić do zarządów przedstawicieli kadrowiczów, a także chronić zawodników przez przemocą. Naprawdę widzi pan problem w takiej ustawie?

W tej ustawie było wiele propozycji, które są bardzo dobre. Żaden z przepisów, które pan wymienił, nie budzi moich wątpliwości, bo przecież w polskim sporcie działa wiele kobiet i one od dawna świetnie sobie radzą. To dobrze, gdyby było ich jeszcze więcej. Dziwi mnie jedynie, że choć minister Nitras tyle mówi o parytetach, to sam we władzach ministerstwa sportu nominował samych mężczyzn. W PKOl wszystkimi działami rządzą kobiety. Są świetnymi menedżerkami.

W takim razie co jeszcze panu przeszkadza w projekcie nowelizacji ustawy o sporcie?

W przypadku ustawy problemem nie jest pomysł zwiększenia udziału kobiet w zarządzaniu polskim sportem, ale wymuszenie takiego rozwiązania poprzez przystawianie przysłowiowego pistoletu do głowy w postaci odcięcia finansowania budżetowego dla tych związków, które postulowanego parytetu nie byłyby w stanie zapewnić.

Czy to prawda, że to pan namawiał prezydenta Andrzeja Dudę do odesłania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego?

Uważam, że prezydent Duda mógł mieć uzasadnione wątpliwości co do konstytucyjności niektórych zapisów ustawy. Jako PKOl poprosiliśmy prawników o opinię w tej sprawie i wnioski z tej analizy potwierdzają, że postulowanych zmian nie powinno się przeprowadzać w sposób proponowany przez ministra Nitrasa. Byliśmy proszeni przez Ministerstwo Sportu i Turystyki o opinię do zapisów ustawy i za każdym razem, również po konsultacjach z polskimi związkami sportowymi, wskazywaliśmy nasze wątpliwości zarówno pisemnie, jak i podczas posiedzeń komisji sportu. Niestety nasze stanowisko nie zostało przez ministra wzięte pod uwagę.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (242)
avatar
Jadwiga Podleśna
5 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niebywałe to jest to że jesteś pan pierwszym prezesem który bierze pieniądze 
avatar
Yollo
9 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Panie Puka czy naprawdę nie mamy w Polsce sportowców, z którymi można zrobić wywiad zamiast lansować tego krętacza zło -dzieja, PiSiego aparatczyka?! 
avatar
Jerzy Mazur
14 h temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pyzata uśmiechnięta Polska ! 
avatar
Shermaniac
14 h temu
Zgłoś do moderacji
11
8
Odpowiedz
Ciekawe gdzie nitroglut będzie spier.alał po utracie stołka ?! 
avatar
wza
15 h temu
Zgłoś do moderacji
12
1
Odpowiedz
Co jest? że jak tylko powiązany lub powołany przez pisiorów - to musi być hochsztapler, szuler i krętacz.....